sobota, 28 września 2013

od Stevea ' podniebny lot'


 Biegłem w stronę kanionu, ścigało mnie stado rozjuszonych wilków. Dlaczego ? Tak właściwie zaatakowały mnie pod czas obiadu.
 Ja nie poddaje się bez walki, ale to przeceniało siły każdego.
 Kiedy byłem już na krańcu..skoczyłem. Lecz coś wbiło swoje szpony w moje ciało. Krew poleciała, z bólem obróciłem pysk i spostrzegłem gryfa.



 Zacząłem się miotać, jednak to nie było najlepsze rozwiązanie, ponieważ wisiałem nad przepaścią. Wilk szczekały, wyły za mną, ale nie były w stanie mnie dosięgnąć. Potulnie czekałem aż gryf opuści mnie na ziemię.
 Jednak on poleciał w stronę swojego gniazda !! Nie było młodych.. zrobił kółko wokół drzewa i rzucił mnie w przepaść. Tak właśnie miałem zginąć..

 .................

 Obudziłem się u łap słoneczka.
 - Przyświeciło mi szczęście .. - powiedziałem półprzytomny.
 Ona zaśmiała się i popatrzyła z uśmiechem na gryfa.
 Podszedł do mnie.
 - Jestem Devil.. - powiedział basowym głosem.
 - Ja Steve.. miło mi . - odparłem. - Dlaczego mnie uratowałeś ?
 - Nie wiem .. - odrzekł.
 Słoneczko odeszło, zostaliśmy sami. Zaczęliśmy się poznawać.. Jednak nie ufam mu do końca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz